
Znajoma, z którą lubię rozmawiać o sprawach związanych z żywieniem, po wysłuchaniu skrótowej charakterystyki diety baletnicy, rzuciła: „nie wiem, dla kogo to ma być, bo chyba nawet baletnica długo nie pociągnie!”. Trudno się z tym nie zgodzić. Dietę baletnicy można włączyć do grupy tych mód żywieniowych, które owszem, pomogą osiągnąć szybki (i nietrwały!) efekt „wow”, równolegle wyniszczając organizm. Na jakich założeniach opiera się dieta, która pozwala zrzucić nawet 12 kilogramów w zaledwie 10 dni?
Najczęściej kojarzymy ją z młodą, filigranową nastolatką. Jaką cenę płacą za swoją nienaganną figurę zawodowe baletnice? Jednym słowem, koszmarną! Wiele z nich cierpi na zaburzenia odżywiania, nierzadko mają niedowagę i niedobory składników odżywczych. W świecie, który tańczy pomiędzy przerażającymi skrajnościami – balansując pomiędzy otyłością i obsesyjnym sprawdzaniem kaloryczności każdego produktu – nietrudno o zaburzenie zdrowej relacji z jedzeniem.
Bo jak nazwać obsesyjne głodzenie się czy chorobliwe przejadanie i zmuszanie do torsji? I bulimia, i anoreksja zbierają żniwo nie tylko wśród osób, które zawodowo tańczą, ale wszystkich, które występują publicznie. Wszak piosenkarki i aktorki też potrafią, w imię najwyższego dobra, jakim jest – w opinii wielu – ekstremalnie szczupłe ciało, robić sobie krzywdę. Potrafią to robić również osoby, które nigdy nie występowały na żadnej scenie.
Diety radykalnie ubogokaloryczne mają na celu szybkie uruchomienie metabolizmu endogennego. Skoro jadłospis jest okrojony do granic możliwości, trzeba zabrać się za trawienie zapasów zgromadzonych w tkance tłuszczowej. O ile one tam są, wszak nie brak pomysłów na wdrażanie w życie wyniszczających modeli żywieniowych również wśród osób, które nie mają ani nadwagi, ani otyłości, ani wystarczająco dużo tkanki tłuszczowej.