
Lubimy nadawać etykietki, nie tylko ludziom. Równie skutecznie przylgnęły do wielu roślin. Maliny mają szczęście, bo dostały wyjątkowo pozytywną. Mówiąc: „dziewczyna jak malina” myślimy o pięknej i zdrowej osobie. A skojarzenie nie jest bezpodstawne. Ten słodki owoc lata ma wiele cennych właściwości. Czy malina może być synonimem zdrowia? Sprawdźmy!
Choć to truskawki kradną show, bo pojawiają się jako pierwsze i bardzo wyczekiwane owoce lata, maliny niespecjalnie ustępują im kroku. Są w czołówce owoców, po które sięgamy z największą przyjemnością. Mimo że na co dzień częściej myślimy o smaku, to, wybierając maliny, dostajemy równocześnie porządny zastrzyk zdrowia.
Ciekawostką może być, że ten urodziwy owoc ma aż 250 gatunków i występuje w wielu kolorach. Jednak niekwestionowanym faworytem, i to nie tylko na polskich stołach, są oczywiście malinowe. Gdzieś przeczytałam, że to różowy odcień czerwieni. Nie wiem tylko po co tak komplikować, skoro malinowy wszedł do oficjalnej palety barw.
Latem najrozsądniej będzie zjadać je surowe. Sprawdzą się zarówno solo, jak też jako dodatek do ciast, lodów i fikuśnych deserów. Na zimę trzeba koniecznie zamknąć je w słoikach. Żadna spiżarka nie powinna być pozbawiona malinowego akcentu. Maliny są silnym sprzymierzeńcem w walce z jesienno-zimowymi bolączkami.